reklama

Rosyjski propagandzista grozi atakiem nuklearnym na Polskę! Czy Podkarpacie i Rzeszów mają się czego obawiać?

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: Senior Airman Melissa Sheffield, U.S. Air Force

Rosyjski propagandzista grozi atakiem nuklearnym na Polskę! Czy Podkarpacie i Rzeszów mają się czego obawiać? - Zdjęcie główne

Samolot transportowy C-130 Hercules używany przez wojska NATO | foto Senior Airman Melissa Sheffield, U.S. Air Force

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Jeden z naczelnych rosyjskich propagandystów Władimir Sołowjow, powiedział ostatnio w nadzorowanych przez rosyjską władze mediach, że powinno się użyć broni nuklearnej w celu zniszczenia punktów przeładunkowych broni dla Ukrainy w Polsce. Jednym z najważniejszych takich miejsc jest Rzeszów i teren lotniska w Jasionce.
reklama

Polscy eksperci z dziedziny stosunków międzynarodowych jednak uspokajają. - Moim zdaniem żyjemy w tej chwili w najbezpieczniejszym miejscu w Polsce - mówi w rozmowie z Rzeszów24Info prof. Uniwersytetu Rzeszowskiego Maciej Milczanowski.

Rosjanie grożą. Czy atak rakietowy jest prawdopodobny?

Groźby Sołowjowa, który jest stałym bywalcem rosyjskich programów publicystycznych, po raz kolejny w bezpardonowy sposób zostały skierowane w polską stronę. Stwierdził on, że aby osłabić zachodnie wsparcie dla Ukrainy, rosyjskie władze powinny rozważyć atak nuklearny skierowany na punkty przeładunkowe broni dla Ukrainy w Polsce, na Słowacji i w Niemczech, w tym na Rzeszów.

Ponadto jego zdaniem konieczne są ataki na punkty NATO znajdujące się na terenie państw Paktu, w których szkoleni są ukraińscy żołnierze. Czy wojennej retoryki zagorzałego zwolennika Władimira Putina faktycznie należy się jakkolwiek obawiać?

Warto zaznaczyć, że niemalże od początku rosyjskiej agresji militarnej na Ukrainę, to właśnie do podrzeszowskiej Jasionki z wielu miejsc w Europie transportowany jest sprzęt militarny i medyczny, który następnie dociera do naszych zachodnich sąsiadów i wspiera ich w odpieraniu barbarzyńskich ataków rosyjskiego najeźdźcy.

Odcięcie takiego punktu od możliwości sprawnego funkcjonowania, byłoby sporym utrudnieniem dla Ukrainy. Czy w takim wypadku mieszkańcy Rzeszowa i okolic powinni się obawiać gróźb rzucanych przez rosyjskich propagandzistów?

Rosyjscy dziennikarze czy propagandziści nie są od realnych gróźb. Oni są od testowania i rzucania haseł. Politycy później sprawdzają reakcję danego państwa na to. W tym przypadku też chyba tak jest. Wcześniej zresztą w rosyjskiej telewizji propagandowej padł pomysł, żeby przeprowadzać ataki terrorystyczne w takich miejscach jak Rzeszów. Mówienie o zamachach terrorystycznych i uderzaniu w kraj, który de facto nie uczestniczy w wojnie jest kolejnym przejawem rosyjskiego bandytyzmu i barbarzyństwa

- mówi nam dr hab. Maciej Milczanowski, profesor Uniwersytetu Rzeszowskiego i specjalista od stosunków międzynarodowych i bezpieczeństwa narodowego.

Czy należy się tego obawiać? Trwa wojna, a Putin jest starym człowiekiem, który chce być zapamiętanym jako zdobywca. Politycy powinni brać na poważnie takie groźby, a my, zwykli ludzie, powinniśmy robić swoje. Moim zdaniem żyjemy w tej chwili w najbezpieczniejszym miejscu w Polsce. Jest tutaj najwięcej uzbrojenia przeciwlotniczego i przeciwrakietowego, najwięcej wojsk NATO, w tym amerykańskich, więc jest raczej zupełnie odwrotnie. Taki atak mógłby okazać się bardzo nieskuteczny, nie osiągnąłby celów, a ponadto spowodowałby dla Rosji poważne reperkusje. Największą konsekwencją byłoby jednak wciągnięcie w wojnę NATO, a tego Rosja boi się panicznie

- dodaje nasz rozmówca.

Są inne zagrożenia niż rakiety. Co mogą zrobić Rosjanie?

Na inne niebezpieczeństwa związane z rosyjskimi działaniami wskazuje z kolei dr hab. Andrzej Zapałowski, prof. UR. Mówi on o skoordynowanej presji migracyjnej z kilku kierunków, ryzyku destabilizacji części pogranicza polsko-ukraińskiego, a także zamachach terrorystycznych.

Obawiałbym się nie uderzenia rakietowego na Rzeszów, ale destabilizacji całej wschodniej granicy poprzez masowy, stymulowany napływ uchodźców z kierunku Białorusi, a także przez Słowację. Ponadto groźne może być dla nas płytkie uderzenie Rosjan na Ukrainę z kierunku Wołynia. Skutkiem tego byłaby konieczność wysiedlenia polskiej ludności z pasa trzech przygranicznych kilometrów, przy których toczyłyby się walki. Mogłoby to doprowadzić do zwiększenia chaosu. Rosjanie mogą się jeszcze odważyć na punktowe zamachy terrorystyczne na terenie kraju, bo na pewno mają do tego zasoby. Wystarczyłoby do takiej akcji kilkudziesięciu żołnierzy jednostek specjalnych, którzy ukryli się w Polsce jako rzekomi uchodźcy z Białorusi czy Ukrainy. Nie mówię nawet o zamachach o dużym rażeniu ludności, ale skutkowałyby dużym chaosem

- zauważa polityk i ekspert w dziedzinie nauk o bezpieczeństwie narodowym.

Jego zdaniem władze, także samorządowe, powinny być więc przygotowane na wdrożenie sprawnego systemu szybkiej ewakuację ludności przygranicznej, a także całego inwentarza wraz ze zwierzętami. Ponadto wskazuje na konieczność odpowiedniego przygotowania Wojsk Obrony Terytorialnej, a także rezerw, które ze względu nie zbyt małą liczebność aktywnych wojsk, trzeba byłoby wówczas powołać do ryglowania polsko-ukraińskiej granicy.

Obaj nasi rozmówcy zgodnie jednak twierdzą, że niebezpieczeństwo ataku rakietowego, o którym wspominał Władimir Sołowjow, jest bardzo niewielkie, choć nie niemożliwe.

Jeśli chodzi o atak systemami rakietowymi, może będą stosowali taką narrację, ale myślę, że tego nie zrobią. Byłby to atak bezpośredni na państwo Paktu Północnoatlantyckiego (NATO), które niosłoby za sobą ogromne konsekwencje. W okresie krótkoterminowym jest to mało prawdopodobne

- mówi kolei dr hab. Andrzej Zapałowski.

Rosja ma bardzo dobrze opanowaną wojnę hybrydową. W tym zakresie działają choćby poprzez wewnętrzne skłócanie polskiego społeczeństwa, jak i skłócania Polaków z Ukraińcami. Mogą się zdarzać próby działań wywiadowczych i uderzających w poczucie bezpieczeństwa. Należy pamiętać, że Putin nie jest racjonalnym politykiem i nie jest do końca obliczalny. Trzeba brać pod uwagę nawet rzeczy mało wiarygodne

- podsumowuje dr hab. Maciej Milczanowski.

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama