Kilka dni temu w mediach społecznościowych pojawiła się relacja, która błyskawicznie obiegła Internet i wzbudziła falę komentarzy. Autor wpisu twierdził, że kobieta z rozpoczynającym się porodem miała nie zostać przyjęta do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. Chopina w Rzeszowie. Informacja wywołała oburzenie, a głos w sprawie zabrały władze placówki, które przedstawiły swoje stanowisko.
Czy ktoś wie co dzieje się z porodówką w szpitalu na Szopena? Nowy, piękny oddział ze świetną i pomocną opieką a odsyłają ciężarne do innych szpitali? Kilka dni temu moja żona przyszła z rozpoczynającym się porodem i została odesłana z kwitkiem ze względu na brak miejsc
- czytamy w treści posta.
Jak przekazuje autor posta, sytuacja miała wyglądać zaskakująco. Z jego relacji wynika, że na oddziale przebywało zaledwie kilka pacjentek, a miejsca były dostępne. Wiele osób z otoczenia polecało porodówkę przy ul. Chopina w Rzeszowie, dlatego – jak podkreśla – cała sytuacja była dla nich dużym i niemiłym zaskoczeniem. Zastanawia się również, co faktycznie dzieje się w placówce.
Szpital komentuje
Uniwersytecki Szpital Kliniczny im. Fryderyka Chopina w Rzeszowie nie pozostał obojętny wobec krytycznego wpisu i zdecydował się odnieść do sprawy.
W związku z pojawiającymi się w mediach społecznościowych nieprawdziwymi informacjami dotyczącymi funkcjonowania Oddziału Położniczo- Ginekologicznego w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym im. Fryderyka Chopina w Rzeszowie, pragniemy stanowczo je zdementować
- przekazuje szpital.
Jak czytamy w oficjalnym stanowisku szpitala, oddział położniczy funkcjonuje w pełnej gotowości, a każda pacjentka zgłaszająca się do porodu jest przyjmowana z należytą starannością i otaczana profesjonalną opieką. Placówka podkreśla, że nie zdarzają się sytuacje odsyłania kobiet z powodu braku miejsc – wręcz przeciwnie, personel dokłada wszelkich starań, by każda przyszła mama czuła się bezpiecznie i komfortowo. Szpital zachęca pacjentki do korzystania z usług oddziału oraz zapewnia, że pomoc personelu dostępna jest 24 godziny na dobę.
Dodatkowo, jak informuje szpital, personel zweryfikował, czy żona autora wpisu w ogóle zgłosiła się do placówki. Ustalenia wykazały, że taka pacjentka nie pojawiła się na oddziale, co całkowicie podważa treść opublikowanego posta.
Komentarze (0)