Historia zaginięcia Michała Karasia ma więcej pytań niż odpowiedzi. Z informacji przekazanych przez policję wiemy, że 19 sierpnia 2000 roku nastolatek pojechał rowerem na dyskotekę do miejscowości Bieliniec. Tego wieczora miał wyjść przed budynek i wsiąść do samochodu z kobietą o blond włosach, z którą wcześniej był widziany podczas tej samej imprezy. Według innych przekazów, miał być wsadzony do pojazdu siłą.
O przybliżenie domniemanych okoliczności tego zdarzenia poprosiliśmy w maju Komendę Powiatową Policji w Nisku.
Ustalono, że młody mężczyzna, bywał na dyskotece w Bielińcu i za każdym razem jeździł tam rowerem. Tamtej nocy był widziany z kobietą o blond włosach, jednak nikt z osób będących wtedy na dyskotece jej nie znał. Z tego co mówili świadkowie, miał wsiąść razem z tą kobietą do samochodu i ślad po nim zaginął. Wtedy był widziany po raz ostatni. Nikt jednak nie potrafił powiedzieć jakie były numery rejestracyjne tego pojazdu, jaki był jego kolor i marka. Świadkowie za wiele więc nie powiedzieli, a w tamtych czasach nie było tam monitoringu
- powiedziała nam młodsza aspirant Iwona Jarosz.
Mijały kolejne dni, miesiące i lata, a po zaginionym Michale nie było ani śladu. Na pewnym etapie poszukiwań pojawił się jeden sygnał, wedle którego młodzieniec miał być widziany na festynie w Rudniku nad Sanem. Niestety zgłoszenie to się nie potwierdziło. Rodzina chłopca żyła więc w ciągłej niepewności. Ostatnio w reportażu, który ukazał się w TVP Rzeszów, bliscy zaginionego stwierdzili, że w tej sprawie panuje zmowa milczenia, szczególnie wśród znajomych, którzy tego wieczora byli z 16-latkiem na dyskotece. Brat Michała, Andrzej Karaś twierdził, że młody chłopiec nie opuściłby rodziny bez żadnego znaku.
Odniosłam wrażenie jakby ludzie bali się czegoś albo kogoś i zupełnie zamilkli. Nie potrafię tego inaczej wytłumaczyć. Strach powodował to milczenie
- mówiła przed kamerą TVP siostra zaginionego, Bożena.
Po ponad 23 latach poszukiwań, rodzina Michała Karasia straciła nadzieję na szczęśliwe zakończenie poszukiwań. Bliscy zdecydowali się złożyć zawiadomienie do prokuratury o możliwość popełnienia przestępstwa. Ich zdaniem, po zaginięciu nastolatek padł ofiarą zabójstwa.
Dokonaliśmy analizy treści tego zawiadomienia i biorąc pod uwagę wszystkie dostępne informacje, postanowiliśmy wszcząć śledztwo. Prowadzimy już czynności w ramach postępowania przygotowawczego. Z zawiadomienia wynika uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa na szkodę pokrzywdzonego. Prokurator wykonuje czynności w tej sprawie celem ustalenia możliwych okoliczności tego zajścia. Planujemy kolejne działania
- potwierdził nam prok. Piotr Walkowicz z Prokuratury Rejonowej w Nisku, która zajmuje się sprawą.
Na pytanie o to, dlaczego dopiero teraz sprawa wpłynęła do prokuratury, odpowiada:
To pytanie trzeba by zadać rodzinie pokrzywdzonego. Nie było wcześniej złożonego zawiadomienia w tym temacie. Była prowadzona sprawa poszukiwawcza, która toczyła się i toczy bez nadzoru prokuratora. Prowadzona jest przez policję.
Wydaje się więc, że w rodzinie Karasiów nadzieje na odzyskanie Michała żywego zgasła. Mężczyzna gdyby żył, miałby aktualnie prawie 40 lat. Czy chłopiec rzeczywiście mógł zostać zamordowany? Prokuratura w tej sprawie nie chce udzielać dokładnych informacji. Wiemy jednak, że w ramach śledztwa będą prowadzone przesłuchania osób, które były obecne na dyskotece w Bielińcu 23 lata temu.
O informacjach dotyczących śledztwa nie mogę informować opinii publicznej ze względu na tajemnicę dochodzenia, a także wszystkie zamierzenia i czynności, które prokurator ma zaplanowane
- ucina prokurator Piotr Walkowicz.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.