Gaszenie pożaru marketu budowlanego Merkury Market przy ulicy Bieszczadzkiej w Krośnie trwało ponad dwie doby. Skala tego tragicznego zdarzenia była ogromna. Na pewnym etapie akcji gaśniczej na miejscu pracowało prawie 300 strażaków i prawie 80 wozów pożarniczych. Strażakom udało się uratować część sklepową budynku, jednak całkowitemu spaleniu uległa jego część magazynowa. Sami określali tę akcję jako jedną z najtrudniejszych w historii podkarpackiego pożarnictwa.
Przez dwie doby nawet z daleka był widoczny dym wydobywający się z krośnieńskiego marketu był widoczny nawet z wielu kilometrów. W związku z tym, że w części magazynowej zapaliły się znajdujące się tam chemikalia, pojawiła się poważna obawa o zagrożenie dla środowiska naturalnego, a szczególnie o jakość powietrza. Ponadto piana, którą strażacy używali do gaszenia pożaru, dostała się do potoku Lubatówka (skąd strażacy pobierali wodę potrzebną do akcji gaśniczej). Z tego powodu w wodzie zaczęły się pojawiać śnięte ryby.
Przypomnijmy, że już pierwszego dnia pożaru, na miejscu zadysponowano mobilne laboratorium chemiczne z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej z Leżajska. Urząd Miasta Krosna w środę przekazał, że jakość powietrza uległa pogorszeniu charakterystycznym dla tego typu pożarów. Ponadto Podkarpacki Urząd Wojewódzki poinformował, że w promieniu około 500 metrów od źródła pożaru wykryto alarmowe poziomy zawartości amoniaku. Nie stwierdzono natomiast zagrożenia pogorszenia się jakości powietrza poza tym obszarem. Mieszkańcy najbliższej okolicy usłyszeli jednak apel o pozostanie w domach i nie otwieranie okien.
Następstwami wielkiego pożaru w Krośnie, już pierwszego dnia działań zajął się już Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Rzeszowie. Po sygnałach dotyczących śniecia ryb w Lubatówce pobrano do badań próbki wody z tego potoku.
W dniach 10 – 11.07.2024 r. przeprowadzone zostały pomiary powietrza atmosferycznego w czterech punktach w odległości ok. 500 m. od źródła pożaru. W dniu wybuchu pożaru pomiary wykazały w dwóch punktach zlokalizowanych do 500 m od źródła, alarmowe poziomy stężenia amoniaku, natomiast podczas kolejnych pomiarów przeprowadzonych w dniu 11.07.2024 r. system pomiarowy nie sygnalizował obecności substancji na poziomach alarmowych. Nie stwierdzono zagrożenia poza strefą pożaru i prowadzonej akcji ratowniczo-gaśniczej
- uspokoił w komunikacie podkarpacki WIOŚ.
Inspektorzy Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Rzeszowie prowadzili również oględziny miejsc odprowadzania wód popożarniczych do wód powierzchniowych rzeki Lubatówka (dopływ Wisłoka) oraz potoku Badoń.
Oględziny rzeki Lubatówka potwierdziły wpływ działań ratowniczych na środowisko. W trakcie oględzin pracownicy Centralnego Laboratorium Badawczego Oddział w Rzeszowie w dnich 11-12 lipca pobrali próbki wód powierzchniowych do badań laboratoryjnych z rzeki Lubatówka oraz z rzeki Wisłok. Wstępna ocena wskaźników ogólnych wody wskazuje na niskie parametry związane z natlenieniem wody. Wyniki badań fizykochemicznych będą znane po zakończeniu analiz laboratoryjnych
- przekazali eksperci WIOŚ.
Niskie natlenienie wody mogło być więc następstwem nie tylko wysokich temperatur powietrza, ale także obecności piany pożarniczej, która dostała się do potoków. To z kolei mogło spowodować śnięcie ryb. Czy będzie to miało długotrwały wpływ na środowisko? O tym powiedzą zapewne wyniki wspomnianych badań laboratoryjnych.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.