Przed tarnobrzeżaninem nie lada wyzwanie. Zamierza pobić rekord Guinnessa w najdłuższym przebywaniu w lodzie. Żeby to zrobić, będzie musiał pobić wynik ponad trzech godzin w lodzie, aby stać się nowym rekordzistą. Łukasz Szpunar odbędzie trening w Boguchwale podczas rolniczej imprezie "Dni Otwartych Drzwi". Trening przed listopadową próbą pobicia rekordu Guinnessa, która odbędzie się 4 listopada nad Jeziorem Tarnobrzeskim.
Dla chętnych po treningu pokazowym o godzinie 13:00 będzie udostępniona balia z lodem, w której razem z Łukaszem Szpunarem będzie można bezpłatnie pomorsować. Szpunar jest wicemistrzem Polski w morsowaniu, można kojarzyć go z takich inicjatyw jak "Jezioro Aniołów" - kąpiele o wschodzie w słońca pierwszego dnia każdego miesiąca, czy "Yeti run", czyli bieganiu w samych szortach po mrozie.
Zapytaliśmy Łukasza skąd u niego zajawka na morsowanie, jak przygotowuje się do próby pobicia rekordu i co o morsowaniu warto wiedzieć, jeśli chce się zacząć przygodę z zimnymi kąpielami.
Skąd zajawka na morsowanie i finalnie próbę pobicia rekordu Guinessa?
Łukasz Szpunar: Zaczęło się od mojego przyjaciela Grzegorza Kozika, który 8 lat namawiał mnie do morsowani,a jednak od początku mówiłem, że to nie dla mnie i jestem ciepłolubny. Po 8 latach prób wszedłem do wody i zakochałem się prawie od pierwszego zmoczenia. Przy morsowaniu czujesz się jak na lekkim haju, ponieważ kilkakrotnie zwiększa się wydzielanie neuroprzekaźników takich jak dopamina czy adrenalina.
Na samym morsowaniu jak się nie skończyło. Apetyt rósł w miarę jedzenia?
ŁS: Chciałem czegoś więcej, więc zacząłem również morsowania na sucho, czyli w szortach w zimie w formie zdobycia szczytów. Kasprowy Wierch, Łysica, Tarnica oraz Śnieżka. W wersji biegania jak np. bieg "Yeti Run" którym jestem współorganizatorem. Dodatkowo okazało się, że zimno i pomoc można fajnie połączyć, przez co powstał projekt, którego również jestem współorganizatorem, czyli "Jezioro Aniołów".
Zamierzasz pobić rekord Guinnessa. Czy wcześniej podejmowałeś już tę próbę?
ŁS: Miałem już za sobą dwa treningi w Rzeszowie i Szczecinie gdzie siedziałem w lodzie przez godzinę. Jednak to jest tak samo jak z maratonem. Na treningu biegniesz 10-15 km a dopiero na zawodach robisz całe 42 km do granic swoich możliwości. Planuję teraz w Boguchwale zrobić dwie godziny treningu, później mam jeszcze trening w Kazimierzy Wielkiej, Tarnobrzegu, Międzyzdrojach i na początku listopada chce pobić rekord nad Jeziorem Tarnobrzeskim.
fot: Grzegorz Lipiec/Korso24
Jak wygląda twój trening? Ile trzeba się przygotowywać do takiej ilości czasu przebywania w lodowatej wodzie?
ŁS: Akurat tu mamy styczność z samym lodem. Woda pojawia się jedynie w momencie kiedy moje ciało go rozmrozi. Przygotowanie trwa około 6 miesięcy. W sumie mam 6-7 treningów jeśli mówimy o samym ciele, jednak okazuje się, że od ciała ważniejsza jest głowa, dlatego częściej mam treningi mentalne z Bartoszem Florkiem z Rzeszowa, który jest zawodowym hipnoterapeutą. Treningi polegają na mojej świadomej pracy jak i podświadomej podczas hipnozy.
Czy morsować każdy może? Jak morsowanie wpływa na nasz organizm?
ŁS: Nie każdy. Osoby, które mają takie choroby jak padaczka, choroby psychiczne, choroby tarczycy, serca (krążeniowe) muszą na pewno skonsultować to z lekarzem przed pierwszą kąpielą. Morsowanie daje poprawę nastroju, szybszą regenerację, termoregulację organizmu, zwiększoną odporność i poprawia krążenie. Oczywiście to jest tylko kilka z wielu czynników, a niektóre mogą być bardziej indywidualne.
Wracając do próby pobicia rekordu. Czy coś może pójść nie tak?
ŁS: Podczas bicia rekordu będzie ze mną zespół ratowniczy, który na bieżąco będzie badał moje funkcje życiowe oraz stan wychodzenia organizmu. Jest to najbardziej doświadczony zespół ratowników "Centrum Ratownictwa" z Wrocławia pod przewodnictwem Tomasza Kutyckiego. Są mocno wyspecjalizowani w hipotermii i wiedzą kiedy jest mój maksimum możliwości, aby mi się krzywda nie stała.
Dopuszczasz taką możliwość? Co wtedy?
ŁS: To nie jest tak, że chce pobić rekord i siedzę do momentu, aż zemdleję. Siedzę w lodzie dotąd, aż nie zagraża mi to życiu. W momencie kiedy staje się to dla mnie niebezpieczne, wychodzę bezdyskusyjnie. Nie ma wtedy znaczenia, czy rekord jest pobity, czy nie. Moje życie w tym momencie jest najważniejsze. Dlatego sztuką jest, że nie wystarczy, że chcę pobić rekord, mój organizm tak samo musi chcieć to zrobić i utrzymywać stan komfortu w tym dyskomforcie tak jak bym siedział w wannie z ciepłą wodą w piątkowy wieczór po pracy.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.