reklama

Komisja śledcza ds. Pegasusa. Co pominął Jarosław Kaczyński?

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor: | Zdjęcie: arch. Sejm

Komisja śledcza ds. Pegasusa. Co pominął Jarosław Kaczyński? - Zdjęcie główne

Przesłuchanie byłego premiera i wicepremiera wzbudziło duże zainteresowanie. Kaczyński miał mocne wejście. | foto arch. Sejm

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Kilka godzin trwało przesłuchanie prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego przed komisją ds. Pegasusa. Chwilami wydarzenie nie przypominało pracy parlamentarzystów, ale film, którego nie powstydziłby się Stanisław Bareja. Były momenty, kiedy pomiędzy członkami jury a świadkiem było naprawdę kontrowersyjnie. Doszło do słownych przepychanek.
reklama

Przypomnijmy, że komisja pod przewodnictwem Magdaleny Sroki ma za zadanie zbadanie "legalność i prawidłowości czynności podejmowanych z wykorzystaniem oprogramowania Pegasus m.in. przez rząd i służby specjalne". System tym byli podsłuchiwani m.in. politycy, prokuratorzy i biznesmeni. Na liście są takie nazwiska, jak: Krzysztof Brejza, Adam Hoffman, Dawid Jackiewicz, Roman Giertych, Jacek Karnowski i Ewa Wrzosek. 

Jarosław Kaczyński na komisji ds. Pegasusa: Przyrzekam, a... dalszej części nie mogę powiedzieć 

Komisja śledcza po raz pierwszy obradowała w piątek, 15 marca. Jako pierwszy przed komisją stanął dr hab. Jerzy Kosiński, profesor Zakładu Systemów Bezpieczeństwa Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. Wyjaśnił on, czym jest system i jak działa. 

Piątkowe przesłuchanie wzbudziło wielkie zainteresowanie ze względu na Jarosława Kaczyńskiego, który również dostał wezwanie przed komisję. Przewodniczący PiS miał się pojawić w Sejmie w  południe, jednak spóźnił się kilka minut i kazał członkom oraz dziennikarzom na siebie czekać. – Już dawno nie miałem takiego wejścia. Dziękuję bardzo – przyznał. 

Zanim byłemu wiceprezesowi Rady Ministrów zadano pierwsze pytanie, minęła godzina. Tuż po wejściu na przesłuchanie Kaczyński powołał się na artykule 11e Ustawy o sejmowej komisji śledczej, który mówi o tym, że osoba przesłuchiwana nie może ujawnić informacji niejawnych o klauzuli tajne i ściśle tajne, jeżeli nie ma odpowiedniej zgody ze strony osoby uprawnionej, w tym wypadku premiera. – Pytam, czy taka zgoda została dostarczona? – powiedział na początku polityk. 

Przewodnicząca Sroka przyznała, że nie miała takiego obowiązku, w związku z tym, nie ma takiego pisma. Przez kolejne kilka minut członkowie jury z PiS dopytywali, czy w ogólne wystawiono taki wnioskiem. 

– Nie będziemy pana narażać na ujawnienie tajemnicy. Oczywiście zostanie pan zwolniony z odpowiedzi, jeśli pojawią się wątki tajne – poinformowała przewodnicząca. 

– Mam obowiązek uzyskania zwolnienia. Sam jako premier swojego czasu stawałem przed pytaniem, czy takie zwolnienia udzielić. Nie mogę złożyć przyrzeczenia, że będę mówił wszystko, co wiem. Dokument musi być dostarczony. Albo składam przyrzeczenie z zastrzeżeniem – odpowiedział Kaczyński. – Mogę złożyć przyrzeczenie, ale bez formuły. Nie mogę złamać prawa.  Wobec tego, że jako prawnik rozumiem przepisy, obawiam się, że są tutaj poważne kłopoty. Wiem, że muszę uzyskać zgodę ze strony premiera – dodał. 

W konsekwencji polityk złożył przyrzeczenie z pominięciem ostatniego fragmentu. – Świadomy znaczenia moich słów i odpowiedzialności przed prawem, przyrzekam uroczyście, że będę mówił szczerą prawdę. Dalszej części nie mogę powiedzieć – stwierdził (były premier nie powiedział słów: niczego nie ukrywając z tego, co jest mi wiadome).

Przewodniczący PiS odczytał listę podsłuchiwanych dziennikarzy, mówił też o propagandzie 

Zanim członkowie komisji zaczęli zadawać pytania, Jarosław Kaczyński wygłosił oświadczenie, w którym stwierdził, że "Pegasus jest przedsięwzięciem propagandowym". Jak mówił, to  stworzenie swego rodzaju antyrzeczywistości, rzeczywistości urojonej, która odnosiła się do tezy, że w Polsce jest dyktatura. 

Są ludzie, którzy pod wpływem mediów i powstania zjawiska dysonansu poznawczego, nie są w stanie dokonać analizy. Tacy ludzie przyjmują tego rodzaju przekaz. Sprawa Pegasusa jest częścią tego przekazu.  Formacja dzisiaj rządząca, ale rządząca też w latach 2007-2015, sądzi po sobie. Mam listę dziennikarzy inwigilowanych w latach poprzednich

– zdradził Kaczyński i zaczął odczytywać ich nazwiska. 

Przerwać próbowała mu przewodnicząca Sroka, jednak nawet wyłącznie mikrofonu nie powstrzymało przewodniczącego PiS przed jej odczytaniem, 

W dalszej części mówił, m.in. o tym, że obecna ekipa doszła do władzy przy pomocy kłamstwa, a teraz próbuje za pomocą manipulacji tę władzę podtrzymać. – To przesłuchanie nie ma sensu bez zwolnienia, o którym mówiłem – stwierdził. 

Tłumaczył również, że państwo polskie musi być w posiadaniu takiego narzędzia, jakim jest Pegasus, a poprzednia władza miała narzędzia, które mogły działać w ostrzejszy sposób. – Cała ta sprawa to jest nadużycie. Jest domniemanie, że mamy do czynienia z oddziaływaniem potężnego lobby rosyjskiego i lobby niemieckiego – stwierdził i dodał, że inwigilowani byli szpiedzy, gangsterzy, ale też osoby, które dopuszczały się przestępstw, "które trudno określić jako gangsterskie". 

Badanie wariografem nie wchodzi w grę: Nie jestem osobą podejrzaną

Na pytanie przewodniczącej Magdaleny Sroki, czy byłby w stanie poddać się badaniu wariografem, stwierdził, że nie widzi takiej potrzeby, ponieważ nie jest osobą podejrzaną. To pytanie szczególnie zirytowało członków komisji z prawicy, którzy mówili o niedorzeczności. 

Podczas przesłuchania członkowie pytali również, kiedy i od kogo Kaczyński dowiedział się o Pegasusie oraz czy zna Józsefa Czukorę  – węgierskiego dyplomatę, doradcę Orbana, który miał być odpowiedzialny za zakup urządzenia dla Węgier. Na to ostatnie pytanie odpowiedział, że nie, a na pokazane zdjęcie, na którym widać zarówno Kaczyńskiego, jak i Węgra odpowiedział, że być może z nim rozmawiał, "ale z całą pewnością nie o sprawach związanych z działalnością służb specjalnych".

W wielu kwestiach Kaczyński powoływał się na niepamięć, a komentując inne, mówił o braku wiedzy ze strony zadającego pytania. – Gdyby pan miał jakieś doświadczenie polityczne, toby pan wiedział, że szef partii rządzącej wchodzi do rządu wtedy, kiedy uważa, że to potrzebne – powiedział do Tomasza Treli z Lewicy, który zapytał go, dlaczego zdecydował się na wejście do rządu. 

Wielokrotnie podczas zadawania pytań przez posłów obozu rządzącego politycy prawicy – Mariusz Gosek i Jacek Ozdoba  – przerywali i komentowali zadawane pytania. Z sali parokrotnie padało  słowo " chamstwo", a w końcu po wniosku formalnym Marcina Bosaka zostali oni wykluczeni z obrad. 

reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ - Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM.

e-mail
hasło

Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

reklama
Komentarze (0)

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.

Wczytywanie komentarzy
reklama
reklama