W czwartek, 24 lipca br., w niewielkiej miejscowości, Zdżary, miało dojść do zdarzenia, które – jak twierdzi jego świadek – miało charakter duchowy i symboliczny. Opis sytuacji, udostępniony później na blogu autora spotkał się z dużym zainteresowaniem internautów i lokalnej społeczności.
Znaki z nieba czy zbieg okoliczności?
Według relacji, mieszkaniec Gdańska, przebywający w regionie na wakacyjnym wypoczynku, spontanicznie udał się pod przydrożną kapliczkę Matki Bożej Fatimskiej znajdującą się przy posesji Zdżary 97. Towarzyszył mu jedynie różaniec i modlitewnik św. Rafki.W trakcie modlitwy, jak relacjonuje, doszło do serii zdarzeń, które odebrał jako wyjątkowo znaczące i spójne. Zgodnie z opisem, na trzech przydrożnych lampach siedziały bociany, które dokładnie w chwili przechodzenia świadka pod słupami, miały unieść się do lotu. Ptaki poleciały w kierunku zachodzącego słońca, co autor relacji zinterpretował jako symboliczny znak. Całe zajście zostało, jak zapewnia autor, udokumentowane.
Podczas modlitwy, w sposób nieoczekiwany, zaczęli pojawiać się inni ludzie w tym. kobieta, mężczyzna, a następnie matka z dziećmi na rowerach. Osoby te nie nadchodziły z widocznych kierunków, lecz – jak relacjonuje – „jakby wyłaniały się z ciszy”. Szczególną uwagę świadka przykuł także pojawiający się nieznany, czarny pies, który miał podejść, spojrzeć i położyć się w pobliżu kapliczki. Zwierzę, według relacji, pozostało spokojne przez cały czas trwania modlitwy różańcowej i odeszło dopiero po jej zakończeniu.
Za najbardziej symboliczny moment świadek uznał chwilę, w której – podczas odmawiania ostatniej tajemnicy światła, czyli Ustanowienia Eucharystii – wokół kapliczki niespodziewanie zapaliły się solarne lampki. To zdarzenie miało zakończyć całą sekwencję wydarzeń, które autor uznał za duchowe i głęboko poruszające.
Czy lokalna legenda ożyła?
Według niektórych mieszkańców Zdżar, opowieść ta może być echem lokalnej legendy o „bocianach na zawołanie”, które miały pojawiać się w miejscu szczególnej modlitwy lub duchowego uniesienia.
Komentarze (0)