Czasowe wyłączenia prądu nie są czymś szczególnie zaskakującym, tym bardziej że Polska Grupa Energetyczna S.A. regularnie informuje o takich sytuacjach na swojej stronie internetowej. Zazwyczaj dotyczy to jednak niewielkich obszarów. Mieszkańców Rzeszowa mógł więc mocno zaskoczyć fakt, że w poniedziałek około godziny 12:40 w wielu miejscach miasta zabrakło energii elektrycznej.
Według relacji internautów, prądu brakowało m.in. w budynkach przy ul. Hetmańskiej i okolicach, przy ul. Lwowskiej, a także w galerii Millenium Hall. W związku z awarią prawidłowo przestała działać także sygnalizacja świetlna na kluczowych arteriach miasta, co spowodowało na drogach spore zamieszanie. Co tak naprawdę się wydarzyło?
Doszło do wyłączenia dwóch stacji zasilających – stacji Centralnej i Nowe Miasto. Najprawdopodobniej doszło do nieprawidłowego zadziałania zabezpieczeń. Awaria w sumie pozbawiła prądu na około 10 minut prawie 48 tysięcy odbiorców na terenie Rzeszowa. Po paru minutach napięcie zostało przywrócone
- mówi nam rzecznik prasowy PGE, Ewa Wiatr.
Jak się okazuje, tego typu awarii nie można w stu procentach przewidzieć. Mimo funkcjonujących systemów zabezpieczających sieć, niezbyt często, ale po prostu się one zdarzają.
Należy to potraktować jako incydent. W sytuacji, w której doszło do nieprawidłowego funkcjonowania zabezpieczeń, które odpięły i przywróciły po chwili energię elektryczna, trudno jest w jakikolwiek sposób wyrokować. Nie jest to drzewo, które zbliża się do linii i możemy je usunąć. Raczej był to charakter incydentalny, nie doszło też do uszkodzenia żadnego sprzętu. Awaria ma to do siebie, że nie jesteśmy w stanie jej przewidzieć
- przyznaje przedstawicielka że Polskiej Grupy Energetycznej.
Samo wyłączenie prądu nie byłoby jeszcze niczym wyjątkowym, jednak mieszkańców Rzeszowa mógł zaniepokoić dodatkowo głośny dźwięk syren alarmowych, które zawyły tuż po przywróceniu energii elektrycznej. Biorąc pod uwagę sytuację geopolityczną, a także wojnę trwającą za naszą wschodnią granicą, niepokoje były z pewnością większe.
Doszło do niefortunnego zbiegu okoliczności, że po przywróceniu energii elektrycznej pracę podjęły syreny alarmowe. Jestem w stanie się domyślić, w jaki sposób musiała zadziałać wyobraźnia ludzi. Zniknęło napięcie, po czym nagle zawyły syreny. Wiele osób mogło to skojarzyć w sposób absolutnie zrozumiały. Nie było jednak takiej sytuacji. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo naszej infrastruktury trzymamy rękę na pulsie, jest ona przez nas zaopiekowana
- zapewnia Ewa Wiatr.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.