Na cmentarzu Wilkowyja w Rzeszowie przez bardzo długi czas mieszkała czarna kotka, którą odwiedzający nazwali Krysią. Codziennie błąkała się po całym cmentarzu, ale najczęściej można ją było spotkać w tym samym miejscu - wielu wierzyło, że mogła być to kotka kogoś, kto już odszedł.
Jak Krysia znalazła dom?
Krysia nie bała się ludzi, chętnie podchodziła, aby się przywitać i dać pogłaskać. Z czasem zaczęła nawet reagować na swoje imię, jakby doskonale wiedziała, że to właśnie o nią chodzi. Jej obecność stała się czymś naturalnym, a dla niektórych odwiedzających - wręcz pocieszającym. Ostatnio jednak zaczęły nadchodzić coraz chłodniejsze noce, a cmentarz nie był bezpiecznym ani wygodnym miejscem dla małej towarzyszki.
Dlatego jakiś czas temu zorganizowano akcję poszukiwania domu dla Krysi. Finalnie udało się - kotka znalazła kochających opiekunów i teraz ma swój własny, ciepły kąt. Już nie musi spać na cmentarnych alejkach ani znosić zimowych chłodów. Teraz czeka na nią miska, miękkie posłanie i przede wszystkim - troskliwa obecność ludzi.
Dla ciebie chwila, dla nich cała reszta życia
Krysia z kotki - strażniczki cmentarza stała się domowym, szczęśliwym mruczkiem. Jej historia przypomina, że los bezdomnych zwierząt zależy często od ludzkiej wrażliwości i solidarności. W Rzeszowie i wielu innych miastach działają wolontariusze, którzy ratują koty żyjące na ulicach i cmentarzach. Dzięki takim inicjatywom coraz więcej zwierząt znajduje bezpieczne miejsce, a przykłady takie jak Krysia pokazują, że nawet najmniejszy gest może odmienić całe życie.
Komentarze (0)