Kiedy poznamy listy wyborcze PSL i Polski 2050?
Wybory parlamentarne w Polsce zbliżają się wielkimi krokami. Ich datę oficjalnie zarządza prezydent RP, jednak zgodnie z nieoficjalnymi informacjami, do głosowania dojdzie najprawdopodobniej 15 października. Zgodnie z Kodeksem wyborczym listę kandydatów na posłów każde z ugrupowań musi zgłosić do okręgowej komisji wyborczej najpóźniej do godziny 16:00 w 39. dniu przed dniem wyborów. Tym samym granicznym terminem będzie początek września, jednak oczywiście należy zakładać, że ze względu na rozpędzającą się kampanię wyborczą już niebawem powinniśmy poznać kandydatów do Sejmu ze wszystkich ugrupowań.
Jeśli chodzi o listy wyborcze, mamy je już skompletowane. Teraz czekamy na ostatnie ustalenia w zakresie liderów list w poszczególnych okręgach. Jest to dyskutowane pomiędzy prezesem PSL Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem i liderem ugrupowania Polska 2050 Szymonem Hołownią. Startujemy wspólnie, koalicyjnie. Szczegóły dotyczące list powinny być znane publicznie za około kilkanaście dni. Sam spotykałem się już kilkukrotnie z liderem Polski 2050 na Podkarpaciu i rozmawiałem na temat składu list wyborczych na Podkarpaciu, parytetów i kandydatów z poszczególnych powiatów. Dopracowujemy szczegóły
- zapewnił nas prezes podkarpackiego Zarządu Wojewódzkiego PSL, Adam Dziedzic. Wcześniej odbędzie się jednak konwencja Trzeciej Drogi, czyli porozumienia PSL-u i Polski 2050.
Liderami będą przedstawiciele obu partii. Ich ogłoszenie to jednak kompetencja szefów tych dwóch ugrupowań na szczeblu centralnym. Nie przewidujemy jednak żadnych „spadochroniarzy”. Chcemy, aby był to lokalny aktyw działaczy społecznych, politycznych, ludzi znanych i szanowanych, a co najważniejsze, posiadających wiedzę i doświadczenie. Choćby nasza dzisiejsza konferencja pokazuje co się dzieje, kiedy minister rolnictwa nie ma odpowiedniego przygotowania zawodowego i musi się zajmować tematami, którymi wcześniej się nie zajmował. Proszę sobie wyobrazić, gdyby do szpitala wpuścić ludzi z wykształceniem mechanicznym i mieliby oni przeprowadzać operacje. To byłoby niedorzeczne. A w rządach PiS-u jest to możliwe i skutki wszyscy widzimy
- podkreśla lider podkarpackich ludowców.
Dramatyczna sytuacja rolników w Polsce i na Podkarpaciu
Podczas konferencji prasowej przedstawiciele Polskiego Stronnictwa Ludowego oraz podkarpackich rolników skupili się jednak przede wszystkim na temacie polskiego rolnictwa, które zgodnie z ich słowami, pod rządami Prawa i Sprawiedliwości znajduje się w tragicznej kondycji.
Nie mamy dobrych rozwiązań, aby uchronić polski rynek żywności. W poprzednich wyborach polska wieś bardzo zaufała PiS-owi, a dzisiaj PiS nie patrzy na polską wieś. Polscy rolnicy mają bardzo duże problemy, przede wszystkim z opłacalnością produkcji. Są to kwestie związane z dużym wzrostem cen nawozów i niską ceną za produkty rolne. To wszystko świadczy o bezczynności PiS-u. Aby założyć plantację żeby zaczęła owocować, potrzeba dwa, trzy lata, a żeby ją zlikwidować wystarczy pewnie kilkadziesiąt godzin. Ale tego potencjału nie da się odbudować
- powiedział Dziedzic, nawiązując do importu ukraińskiego zboża, które uniemożliwia polskim rolnikom opłacalną produkcję. Zaznaczył, że aby móc pomagać Ukrainie walczącą z rosyjskim agresorem, należy przede wszystkim zachować dobrą kondycję polskiej gospodarki. Jak stwierdził lider podkarpackiego PSL-u, rolnicy nie są w stanie godnie zarobić na hodowli zwierząt, produkcji zboża, roślin czy owoców. Tym samym pomoc Ukrainie odbywa się kosztem polskich interesów gospodarczych.
Bezpieczeństwo żywnościowe powinno być podstawową kwestią rządu, a niestety tak nie jest. Postulujemy jako Polskie Stronnictwo Ludowe, aby zabezpieczyć interesy polskiego rolnika i polskiej wsi, doprowadzić do opłacalności produkcji i bezpieczeństwa żywnościowego naszego kraju. Nie możemy tylko kupować produktów, musimy je produkować. To jest polska racja stanu
- dodał prezes ZW PSL na Podkarpaciu.
Na konferencji prasowej ludowców obecni byli także przedstawiciele podkarpackich rolników, w tym działacze Stowarzyszenia „Oszukana Wieś”. Jak zaznaczali, rosyjska blokada przedłużenia umowy dotyczącej eksportu ukraińskiego zboża przez Morze Czarne m.in. do Afryki, może spowodować, że ukraińskie produkty rolne zaleją m.in. Podkarpacie. A wtedy sytuacja tutejszych rolników może stać się jeszcze bardziej dramatyczna. Wyrazili też swoje zdziwienie tym, że przy znacznie mniejszych cenach skupu zbóż, ceny produktów mącznych takich jak pieczywo czy makarony nadal są bardzo wysokie.
Rok temu rzepak po żniwach skupowano za cenę 3100 zł, teraz państwowa spółka skarbu państwa za rzepak proponuje 1850-1870 zł. Rok temu pszenicę skupowano po cenie 1500 zł za tonę, a teraz pojawiają się ceny rzędu 720-760 zł. To tak, jakby państwo pracowali 12 miesięcy, a wypłatę dostali za 6 miesięcy pracy. My w tej chwili jedziemy na minusie. Nikt z rolników nie będzie inwestował w rozwój gospodarstwa, bo nie wiemy co się będzie działo. W tej chwili idziemy na zderzenie z górą lodową. Jeżeli Ukraina wejdzie w struktury Unii Europejskiej, polskie rolnictwo leży
- mówił jeden z podkarpackich rolników. Zaznaczył, że bardzo zły wpływ na polskie rolnictwo ma polityka prezydenta Andrzeja Dudy, który czynnie opowiada się za importem ukraińskich produktów rolnych do naszego kraju.
Czy polskie rolnictwo ma prezydenta? Wydaje mi się, że chyba nie. A Ukraina ma ich dwóch
- usłyszeliśmy.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.