W sytuację bezdomnych zwierząt w Rzeszowie najbardziej zaangażowane jest schronisko „Kundelek”. W placówce przy ulicy Ciepłowniczej 3 znajdują się wszak nie tylko porzucone psy, ale także koty. Aktualnie w „Kundelku” znajduje się ich aż pięćdziesiąt. Właśnie dzisiaj u opiekunów pojawiły się kolejne dwa kociaki, a z kolei dwa zostały adoptowane.
Rocznie przyjmujemy do schroniska około trzysta bezdomnych, rzeszowskich kotów. Jeżeli chodzi o ich adopcję, to ludzie szukają przede wszystkim młodych kociaków. Jeżeli jednak chodzi o poziom liczbowy adopcji, to jest on większy w przypadku psów. Ludzie chętniej traktują jako towarzysza właśnie psa. Może to wynikać z tego, że jest łatwość dostępu do kotów z innych źródeł. Komuś przyplątał się jakiś kotek, kotce okociły się młode, więc jest ich wokół nas sporo. Łatwo więc znaleźć sobie kota niekoniecznie ze schroniska, gdzie trzeba odpowiedzieć na jakieś pytania, porozmawiać z kimś czy się czegoś dowiedzieć. Osoby, które adoptują u nas zwierzęta są w jakiś sposób weryfikowane, chcemy wiedzieć czy pies lub kot trafiają do odpowiedniego domu
- mówi nam pracownik schroniska, Katarzyna Pokrzywa.
Najwięcej bezdomnych kotów trafia do „Kundelka” po okresie rozrodczym. Jak wiemy, po „marcowaniu” się kotów, pierwsze mioty w roku przychodzą na świat właśnie w marcu. Później kotki mogą mieć młode jeszcze nawet dwa razy, więc wtedy także w schronisku robi się gwarniej. Sytuacja nieco uspokaja się dopiero jesienią i zimą.
Jak podkreśla nam przedstawicielka „Kundelka”, schronisko cały czas stara się wykorzystać wszelkie możliwe środki przekazu, aby rekomendować właścicielom kotów sterylizację zwierząt. Taki zabieg zapobiega przychodzeniu na świat kociąt, które później jako niechciane są wyrzucane i stają się bezdomne.
Jeżeli nawet kot domowy ucieknie, a nie był wysterylizowany, będzie się rozmnażał jeśli nie zostanie znaleziony. Należy poddać zwierzęta takiemu zabiegowi, bo później odbieramy telefony i słyszymy: „Mam taki kłopot. Kocica mi się okociła”. A wtedy trzeba się zająć całym miotem, zaopiekować nim i znaleźć mu nowe domy. Nie przyjmujemy zwierząt w takich sytuacjach
- podkreśla Katarzyna Pokrzywa.
Ten rok jest trudniejszy niż poprzednie lata. Straciliśmy dość dużo kociąt w poprzednim miesiącu, co od dawna nam się nie zdarzał. Był to niestety wynik panleukopenii [bardzo zakaźnego zapalenia jelit kotów, które w krótkim czasie może doprowadzić do śmierci wielu kotów – przyp.red]
- słyszmy. Dodajmy, że już wcześniej informowaliśmy o częstszych przypadkach śmierci wśród kotów ze względu na wirus ptasiej grypy. O tej sprawie informował także rzeszowski sanepid. Pisaliśmy o tym TUTAJ.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.