Bartosz Leja: W czasie ostatniego weekendu po Rzeszowie jeździł samochód, w którym jedna z osób celowała z broni do ludzi. Pomijając to czy była to atrapa – skąd wynikają takie agresywne zachowania wśród ludzi?
Mgr Bartłomiej Florek, psycholog społeczny: Faktycznie jest tego coraz więcej. Jeśli nic się nie zmieni w systemie edukacji, a przede wszystkim w tym jak rodzice podchodzą do swoich dzieci, będzie jeszcze gorzej. Dlaczego tak się dzieje? Podam przykład. W jednej ze scen filmu „E=mc²” Olaf Lubaszenko znalazł pod poduszką pistolet. Leżąc w łóżku z Agnieszką Włodarczyk zaczął się zastanawiać, dlaczego bohater grany przez Cezarego Pazurę śpi z bronią. Ona powiedziała, że Ramzes, którego grał Pazura, nie zawsze „staje na wysokości zadania”. Lubaszenko doszedł do wniosku, że spluwa to nic innego, jak przedłużenie członka. Nawiązując do sytuacji w Rzeszowie, można stwierdzić, że mogła ona wynikać z braku wystarczającej pewności siebie. Osoba, która przejawia taką agresję, chce po prostu zwrócić na siebie uwagę za wszelką cenę, a także zaistnieć w dzisiejszym mainstreamie, szczególnie jeżeli ma około 20 lat.
Wśród internautów nie brakowało opinii, że ci młodzi ludzie mogli nagrywać wówczas treści do mediów społecznościowych, aby się tam „przebić”.
Dzisiaj w social mediach zdecydowanie łatwiej wybijają się treści, które są właśnie tego typu. Są zwariowane, agresywne, szalone, czy takie, które spotykają się z hejtem. Warto jednak zauważyć, że hejt jest w tym momencie niczym innym, jak paliwem dla zasięgów.
Czy takich ludzi faktycznie należy się obawiać, czy raczej chcą one po prostu zrobić swoje, czyli zwrócić na siebie uwagę bez stwarzania realnego zagrożenia?
Proszę mi uwierzyć, że z psychologicznego punktu widzenia, osoba która zechce pociągnąć za spust, nie będzie ganiała z „giwerą” po całym mieście i chwaliła się nią. Zrobi to w jak najbardziej ukrytym miejscu. Jeśli jest to osoba, w cudzysłowie „zrównoważona psychicznie”. Bo oczywiście już sam fakt, że chce to zrobić, świadczy o tym, że jednak do końca zrównoważona nie jest. Jakieś krytyczne spojrzenie w takich osobach wciąż jednak funkcjonuje.
Jeśli osoby dopuszczające się wyczynów jak te w Rzeszowie znają konsekwencje, dlaczego zakłócenie porządku publicznego staje się coraz bardziej nagminne?
Być może wynika to właśnie z systemu edukacji czy dysfunkcji, które mają miejsce w rodzinie. Warto zastanowić się, czy te jednostki zostały czegokolwiek nauczone w sferze myślenia krytycznego. Czy potrafią analizować, oceniać, tworzyć hipotezy, czy żyją w wyimaginowanej bańce, którą ukształtował ich niewłaściwy system wartości. Często takie osoby nie mają wzorców w postaci matki czy ojca, którzy przekazują wartości, którymi powinny się kierować. Niejednokrotnie bywa też tak, że nawet w rodzinach o wysokim statusie społecznym czy materialnym, dzieci są spychane na boczny tor. Rodzice nie poświęcają im wystarczająco dużo uwagi. Kiedy dziecko chce porozmawiać o swoich problemach, spotyka się ze ścianą, bo mama i tata nie mają na to czasu. W szkołach też nie ma wystarczającego wsparcia psychologicznego dla osób z problemami. Ci dwudziestolatkowie niedawno byli jeszcze dziećmi, a takie zachowania się kumulują. Jak już ktoś podłapie zły wzorzec, w przyszłości wychodzi to na światło dzienne, nawet instynktownie.
Warto też zwrócić uwagę na sporą znieczulice społeczną w przypadkach zagrożeń. Osoby postronne rzadko reagują na przypadki agresji. Czym to jest spowodowane?
To przykre, że większość osób zanim, i jeśli w ogóle zareaguje, najpierw wyciąga telefon i robi zdjęcie. Choćby w przypadku agresji na ulicach, kiedy ktoś kogoś atakuje i bije, to przechodzień zamiast zawiadomić odpowiednie służby, czy pomóc, najpierw zrobi zdjęcie. Z drugiej strony trudno się też temu dziwić, ponieważ ludzie się boją, a wtedy zachowania są instynktowne. Każdy z nas w mniejszym czy większym stopniu jest egocentrykiem. Człowiek w pewnym stopniu zawsze będzie dla siebie najważniejszy i to swoje bezpieczeństwo będzie stawiał na pierwszym miejscu. Tak też mówią zasady udzielania pierwszej pomocy, wedle których najpierw należy zabezpieczyć miejsce wypadku i upewnić się, czy to nam nie zagraża niebezpieczeństwo. Powyższe sytuacje są więc w jakimś sensie zrozumiałe. Znieczulica społeczna jednak istnieje, a jako przykład powielania takiego zachowania można podać choćby gale freakfightowe, w których nie brakuje patologii.
Faktycznie młodzi ludzie wydają się często czerpać przykłady właśnie z zachowań „bohaterów” takich wydarzeń.
Zdecydowanie, dzisiejszy przekaz medialny jest taki, że bezkarnie można kogoś hejtować i obrazić i nie stanie się tobie krzywda, bo w internecie jesteś „wolny”. Widzimy to choćby na konferencjach przed galami freakfightowymi, czy w całej otoczce tych wydarzeń. Ich narracja opiera się jednak nie tylko na agresji, ale także na czymś co jest o krok dalej, na przemocy. Dochodzi tam do rękoczynów, a niedawno nawet jeden z młodych mężczyzn będący w tym środowisku nie wytrzymał napięcia i popełnił samobójstwo. Młodzi ludzie to oglądają, chłoną i później naśladują nie myśląc o konsekwencjach. Nie potrafią panować nad emocjami, nie potrafią rozróżnić faktów od opinii, a wtedy dochodzi do skrajnych zachowań.
Czy takie zachowania spotyka się głównie u ludzi młodych, czy niekoniecznie?
Z perspektywy moich klientów muszę przyznać, że u osób które mają trzydzieści, czterdzieści, czy pięćdziesiąt lat, rzeczy z dzieciństwa ciągną się do dzisiaj. To, że ojciec czy matka nie zwracali uwagi na dziecko, czy przemoc, która funkcjonowała w rodzinie, mają wpływ na nasze dalsze życie jeśli tego nie przepracujemy. Często też rodzice, którzy skupiają się na zapewnieniu choćby podstawowego bytu swojej rodzinie w dzisiejszych czasach, po prostu nie mają wystarczająco czasu aby zająć się wychowaniem dzieci. Myślę, że często zdają oni sobie sprawę z tego problemu, ale jednocześnie nie potrafią nic z tym zrobić, bo wiedzą że jeśli nie docisną w pracy, to nie będzie czego włożyć do garnka. To absurdy dzisiejszego życia.
A czy wszechobecny hejt i tolerowanie patologicznych zachowań, które często trafiają do młodych ludzi w sieci, da się jeszcze w ogóle zatrzymać? I czy da się zatrzymać konsekwencje takiego przekazu, które coraz częściej widzimy w przestrzeni publicznej?
Da się to zatrzymać, ale tylko wtedy, kiedy w sieci i w takich wydarzeniach do głosu dojdą osoby, które mają coś wartościowego do powiedzenia. Mówię tu nawet nie o szacunku, ale chociaż podstawowej tolerancji do drugiego człowieka, jego uczuć i emocji. Można więc to odwrócić, ale tylko zmieniając całkowicie narrację tych wydarzeń. A jak wiemy, w dzisiejszych czasach liczy się oglądalność i „klikalność”. Argumentem za tym, że to się jednak nie zmieni, jest przede wszystkim przebodźcowanie społeczeństwa i jego polaryzacja. Ludzie idą w bardzo łatwe i przyswajalne rzeczy. Jeśli w sieci pojawi się jakaś merytoryczna dyskusja, trzeba się na niej skupić, zastanowić się nad tym, co rozmówcy mają do powiedzenia. Młodsi odbiorcy, których w internecie jest więcej, mogą tego nie zrozumieć. A wtedy to się po prostu nie sprzedaje. Niestety to właśnie agresja jest łatwo przyswajalna, a te wszystkie wymienione zachowania są społecznie złe. Mało kto jednak to podkreśla.
Młodzi ludzie faktycznie nie rozumieją, że w dużej mierze takie zachowanie opiera się na „grze”, kreowaniu postaci pod publikę, czy po prostu im się to podoba?
Znam kilku youtuberów. Ciężko mi było na początku uwierzyć w to, jak osoby funkcjonujące w internecie potrafią grać i to jakie zakładają maski pod „klikalność”. Nie wierzyłem, że faktycznie rozmawiam z tymi osobami, które znałem z sieci. Takie osoby wiedzą jednak co się w internecie dobrze sprzedaje, a młodzi idą ich śladami. Wydaje mi się jednak, że takie zachowania jakie miały miejsce w Rzeszowie, mogą też wynikać ze stresu i presji społecznej. Młody człowiek czuje presję sukcesu i konkurencję społeczną, a efektem często bywa właśnie agresja. Jeśli nikt nas nie nauczył jej kontrolować, to automatycznie ją okazujemy.
Przykład idzie więc z góry. Swoje dokładają niestety także ci, którzy powinni te nastroje tonować, czyli politycy na najwyższych szczeblach władzy. Polaryzacja w społeczeństwie to też następstwo ich postaw i słów?
Oczywiście. Mamy podziały na różne grupy, które chcą się wzajemnie zwalczać. I to się zaczyna już od bardzo młodych lat. Niedawno w jednej z rzeszowskiej galerii byłem świadkiem sytuacji, w której dwie grupy dzieciaków w okolicach 15-17 lat zaczęły się szarpać. Jedni byli ubrani „normalnie”, a drudzy stylizowali się na punków i mieli kolorowe włosy. Obie grupy myślały pewnie o tej drugiej, że jest nienormalna, tylko ze względu na wygląd. Trzeba pamiętać, że ktoś kto ma inny światopogląd czy jest wyznawcą innej religii, też zasługuje na tolerancję.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.