Jak ustaliła Gazeta Wyborcza, zdarzenie miało miejsce w powiecie rzeszowskim, gdzie policjanci i ratownicy medyczni musieli interweniować w trakcie rodzinnego spotkania. Sytuacja budzi szczególne zainteresowanie, ponieważ jednym z uczestników incydentu jest poseł na Sejm RP. Policja otrzymała zgłoszenie o ataku, którego ofiarą miał być poseł Adam Dziedzic, który potrzebował pomocy medycznej.
Skutki tego zdarzenia były widoczne podczas styczniowych posiedzeń Sejmu, gdzie parlamentarzysta przez kilkanaście dni nosił opatrunek ortopedyczny na ręce.
Poseł ma dystans
Z ustaleń Wyborczej wynika, że to Dziedzic miał zaatakować osobę, która wezwała funkcjonariuszy. Wszczęto w tej sprawie postępowanie wyjaśniające.
To była sprawa rodzinna. Doszło do nieporozumienia z kuzynem. Czasem, nawet w rodzinie ktoś ma oczekiwania związane z wykorzystaniem mojej funkcji. A ja nie jestem na to podatny
- mówił Wyborczej poseł.
Co z dochodzeniem?
Magdalena Żuk, rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie przekazała Wyborczej, że policjant który prowadził to postępowanie, skierował akta sprawy do prokuratury Rejonowej w Rzeszowie wraz z wnioskiem o zatwierdzenie umorzenia dochodzenia.Dodała, że takie zdarzenie jest traktowane według prawa jako „występek ścigany z oskarżenia prywatnego.
Poseł reaguje
Media poinformowały o "Świątecznej awanturze z moim udziałem". Trudno aby nie było w tym mojego udziału, skoro działo się to u mnie w domu - na moich imieninach
- pisze poseł w oświadczeniu w swoich mediach społecznościowych.
Dodaje, że żadnej policji ani karetki pogotowia u niego w domu nie było.
Komentarze (0)
Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania. Jak to zrobić dowiesz się w zakładce polityka prywatności.